O Biłgoraju i całej Biłgorajszczyźnie można powiedzieć raczej inaczej. Moim zdaniem, o zabytkach mówi się tu mało, przeciętna wiedza o nich jest niewielka, bo też i historia ich nie oszczędzała, a wojny też dokonały spustoszenia. W rejestrze zabytków na stronie internetowej miasta figuruje ich w mieście 11, a w powiecie 26, razem 37. Dominują zabytki sakralne i cmentarne. Jest ich 28, w tym kościoły, kaplice, klasztor, cmentarze, synagogi, kirkuty. O tych pozostałych, świeckich, a jest ich tylko 9, wiemy jeszcze mniej. Dlatego pozwolę sobie ich wymienić. W samym Biłgoraju mamy zagrodę sitarską i o niej wiemy relatywnie najwięcej, mamy pozostałości zagrody młynarskiej i mamy park dworski Rożnówka. Jest jeszcze pomnik I. Krasickiego, i to wszystko. W powiecie mamy układ urbanistyczny Frampola, układ przestrzenny wsi Górecko Kościelne, tzw rządcówkę - dwór po Ordynacji Zamojskich w Majdanie Nowym, zespół obiektów w Łukowej (budynek Urzędu Gminy i aresztu), spichlerz w Tarnogrodzie i zespół dworski w Panasówce. Mam nadzieję, że będę zgodny z czytelnikami w stwierdzeniu, że z zabytkami powinniśmy się utożsamiać. I to, tak sądzę, ogólnie robimy. Ale są i wyjątki, które z dobrą sławą zabytków nie mają nic wspólnego, a poza tym są smutne i upamiętniają wydarzenia tragiczne, spowodowane ludzką nikczemnością i furią nienawiści. Historia zna takich wiele. Wymienię taki dla przykładu największy, obecny Oświęcim, a w czasie ostatniej wojny niemiecki Auschwitz. W Biłgoraju mamy też powód do takiego smutku. Jest to cmentarz-kirkut przy ul. Konopnickiej, obecnie miejsce zabytkowe, upamiętniające zagładę Żydów biłgorajskich dokonaną przez okupanta. Pisząc o zabytkach Biłgoraja zastanawiam się, dlaczego mamy tak stosunkowo małą ich liczbę, szczególnie zabytków świeckich, a w Polsce też nie za dużo? Czy winne są tylko wojny? Czy tu nie było wybitnych osiągnięć z zakresu budownictwa, kultury, techniki, przyrody? Czy nie działy się tu wydarzenia zasługujące na chwałę kultury polskiej i jej dziedzictwa kulturowego? Czy może tylko nie było komu zatroszczyć się o nie i uchronić od zagłady? Myślę, że takie pytania można jeszcze mnożyć. Spróbuję więc, po swojemu, przyjrzeć się bliżej temu zagadnieniu. Najpierw zauważę, że w historii Biłgorajszczyzny mamy wiele ciekawych dokonań, poświęceń dla ojczyzny i w jej obronie. Poza tym mieliśmy postępową jak na owe czasy Ordynację Zamojskich inwestującą w rozwój gospodarczy regionu, mamy zasobną przyrodę np. w lasy, rzeki, mamy różne ciekawostki przyrodnicze na miarę pomników przyrody, np. słynne dęby w Górecku. Wędrując po Czechach, Słowacji, a szczególnie po Szwecji mogłem się przekonać, jak oni z pietyzmem podchodzą do wszystkiego co mają, jak umieją "byle co" podnosić do rangi zabytku i fenomenu przyrody, jak umieją temu robić wielką reklamę i robią na tym interes. Za zwiedzanie każą z reguły płacić, a za konsumpcję w obliczu pięknej przyrody dodatkowo każą sobie jeszcze dopłacać. Myślę, że my nie mieliśmy takich tradycji jak oni. Nie umieliśmy uszanować i dorobku poprzednich pokoleń i zabytków przyrody. Ponadto byliśmy przez ponad 120 lat gnębieni i ubezwłasnowolnieni przez zaborców, a w czasach tzw. komuny też, jakby celowo, nie interesowano się tym tak, jak powinno. Nie zachowaliśmy więc ciekawych młynów i tartaków wodnych (były takie np.w Soli, na Dereźni, na Bojarach, w Rożnówce), browarów, kuźni kowalskich, spichlerzy, krętych rzek i uroczysk, wiekowych okazów drzew, z których teraz można byłoby zrobić interesujący obiekt turystyczny, np. hotel, muzeum, skansen, czy punkt widokowy. Chcę powiedzieć, że zmienia się teraz nastawienie naszych bogatszych obywateli do tego, co ma wartość historyczną i jest piękne. Jest na takie zabytki popyt i nadzieja, że uda się takim ludziom uratować już nieliczne, ale jeszcze stojące i sypiące się zabytki takie, jak np. dwór w Majdanie Nowym, czy historyczny budynek w Biłgoraju przy ul. Kościuszki 14 (dawny sąd). Państwo i samorząd, jak pokazuje życie, jest tu prawie bezradne, a ich właścicieli (prywatnych) często nie stać na kosztowny remont. Więc pozostaje nadzieja w przedsiębiorcach, w ludziach zamożnych. I z taką nadzieją pozostaje autor.