"Poziom głośności emitowanych reklam i telesprzedaży nie może przekraczać poziomu głośności audycji je poprzedzających" - tak brzmi zapis, który znajdzie się w rozporządzeniu w sprawie prowadzenia działalności reklamowej w programach zarówno telewizyjnych jak i radiowych. Nowe zasady pomiaru głośności programów i bloków reklamowych będą korzystne dla wszystkich widzów, których do tej pory denerwowały huczące spoty proszków do prania czy nowych modeli samochodów. Od teraz będzie można spokojnie obejrzeć wszystkie programy, bez obawy o swój słuch.
- Czasami myślałam, że strącę słuch jak podczas oglądania nastrojowych koncertów czy filmów nagle pojawiały się reklamy, które obudziłyby nawet niedźwiedzia z zimowego snu - śmieje się pani Ania, mieszkanka Biłgoraja.
Teraz nie ma już takiej obawy. Nowe zasady będą obligowały nadawców do ściszenia bloków reklamowych. Do tej pory KRRiT nie miała środków, by walczyć z tym zjawiskiem, mogła jedynie prosić o zastosowania takiego rozwiązania. Wszyscy wiemy, jaka była skuteczność tych próśb. Nowe będą także sposoby pomiaru głośności reklam. Dotychczas, mimo, że każdy z nas słyszał różnice w poziomie głośności bloków reklamowych i programów telewizyjnych czy radiowych, wysokość decybeli tego nie potwierdzała. Reklamy były głośniejsze, dlatego, że podnoszono odpowiednie, te lepiej słyszalne dla ludzkiego ucha, częstotliwości dźwięku. Takie rozwiązanie było bardzo sprytne, gdyż urządzenia pomiarowe nie wychwytywały równicy, ale ludzie słyszeli reklamy nawet kilka razy głośniej.
Problem tzw. "głośnej reklamy" dotyczył nie tylko naszego kraju. Już wiele lat temu na "ryczące" reklamy narzekali widzowie z niemal całej Unii Europejskiej. Dlatego sprawą zajął się Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny. Irlandia poszła nawet o krok dalej. Nie tylko wprowadzono specjalny kodeks, który nakazuje dostosowanie głośności reklam do reszty programu, ale także zakazano stosowania na początku bloku reklamowego dźwięków takich jak syreny, trąbki czy pisk opon. Niestety do dzisiejszego dnia nie wszystkie kraje mają uregulowaną tą, jakże denerwującą, kwestię.