Fot.PAP/EPA
Zasadniczy, dwunastopartiowy klasyczny pojedynek zakończył się na Manhattanie w poniedziałek wynikiem 6:6, a to oznaczało - po dniu przerwy - konieczność dogrywki. Składała się ona z czterech partii szachów szybkich. W pierwszej i drugiej był remis, a po trzeciej i czwartej (w sumie szesnastej) cieszył się z sukcesu Carlsen.
?Trochę to smutne, że pierwszy agresywny ruch (w tym meczu) w wykonaniu Karjakina padł w ostatniej partii dogrywki? ? skomentował na portalu społecznościowym czołowy polski arcymistrz i mistrz świata w rozwiązywaniu zadań szachowych Kacper Piorun.
Czterokrotny mistrz Polski (2006, 2010, 2011, 2012) i tegoroczny brązowy medalista Mateusz Bartel mówił przed rozpoczęciem pojedynku, że nie spodziewa się pasjonującej rywalizacji.
"Kibice z pewnością wolą coś bardziej krwistego, ale tego się nie doczekali. Karjakin, trzeba przyznać dobrze dysponowany, ukierunkowany był jednak na pokojową grę. Najbardziej rozczarowująca była dwunasta partia, kończąca zasadniczy mecz. Po dziesięciu ruchach widać było, że zawodnicy zmierzają do remisu. Być może taka była taktyka Carlsena, który nie chciał ryzykować, czując się bardziej pewnym w wariancie gry szybkiej" - powiedział PAP Bartel, który stawiał na zwycięstwo Carlsena.
Dodał, że forma dogrywki jest powszechnie krytykowana, gdyż jest to zupełnie inna formuła królewskiej gry. "Sporo głosów jest za tym, aby w przypadku, kiedy klasyczny mecz zakończy się remisem, tytuł pozostawał przy obrońcy".
W opinii wiceprezesa PZSzach. Adama Dzwonkowskiego, mimo ciężkiego i wyrównanego pojedynku Norweg zasłużył na zwycięstwo.
"To on wykazywał się inicjatywą, próbował rozstrzygać walkę na swoją korzyść i może gdyby udało mu się to w partiach 3 i 4, to mecz byłby do jednej bramki. Jednak w jednym z ataków zapędził się i zwycięstwo Karjakina w ósmej partii stworzyło mylne wrażenie, że Rosjanin może zostać mistrzem świata. Jednak Norweg dalej atakował i był nawet bliski porażki w kolejnej rundzie. Wygrywając 10. partię doprowadził do remisu, ale też uzyskał przewagę psychologiczną, gdyż jego przeciwnik nie miał innego pomysłu niż bronić się, czekając na błąd rywala" - zaznaczył.
Dogrywka to już pokaz potęgi Carlsena. Bezpieczny remis czarnymi w pierwszej partii, a potem prawie wygrana w drugiej odebrały urodzonemu w Symferopolu pretendentowi energię, co spowodowało, że w trzeciej partii popełnił decydujący dla losów meczu błąd.
Pięćdziesiąty piąty mecz o szachową koronę wzbudził ogromne zainteresowanie w wielu krajach. Jak się ocenia, w samej tylko Norwegii transmisje "na żywo" obejrzało ok. ćwierć miliona osób. Również i w miejscu zawodów - sala w budynku Fulton Market na dolnym Manhattanie była prawie zawsze zapełniona, mimo wysokich cen wejściówek. Karnet na cały mecz kosztował od 350 do 3000 dolarów, a bilety na poszczególne partie od 75 do 900.
Jeszcze nigdy w historii w walce o tytuł najlepszego szachisty świata nie spotkali się tak młodzi zawodnicy. Carlsen pierwsze turnieje rozegrał w roku 2001, szybko ściągając na siebie uwagę ekspertów królewskiej gry. Po dwóch latach posiadał już tytuł mistrza międzynarodowego, a w roku 2004 otrzymał tytuł arcymistrza, stając się drugim najmłodszym w historii zawodnikiem (po... Karjakinie), któremu nadano ten tytuł.
Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny PAP
wk/Kurier PAP