Polska od początku lat 90. XX w. do końca 2014 r. więcej importowała niż eksportowała. To bardzo negatywne dla naszej gospodarki zjawisko odwróciło się dopiero w 2015 r., gdy po raz pierwszy raz od lat nasz kraj zanotował nadwyżkę eksportu nad importem. Dodatnie saldo powtórzyło się w 2016 i 2017 r., ale już w zeszłym roku eksport był wyższy od importu tylko o 2,1 mld zł (w 2016 r. o 17 mld zł). W tym roku, jak przewidują analitycy Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, Polska znów zanotuje deficyt handlowy, i to pokaźny, bo w wysokości 10 mld zł (2,5 mld euro).
Potwierdzają to pierwsze dane GUS za ten rok, podane w poniedziałek. Według nich w styczniu eksport naszego kraju wyniósł 69,4 mld zł, a import ? 71,4 mld zł, czyli ujemne saldo handlowe sięgnęło 2 mld zł (w styczniu zeszłego roku było dodatnie i wyniosło 1,9 mld zł). Z czego to wynika? Przyczyn jest kilka. Jedną z najważniejszych jest fakt, że od pewnego czasu polski import znów rośnie szybciej niż eksport. Drugim powodem są rosnące ceny ropy i gazu, które w zdecydowanej większości importujemy. Spore znaczenie ma też dużo większa liczba inwestycji (na razie przede wszystkim publicznych, infrastrukturalnych), co generuje tzw. import inwestycyjny, czyli import towarów potrzebnych przy realizacji budów.
Ciekawe jest to, że w handlu z Europą Zachodnią mamy wciąż sporą nadwyżkę handlową, ale niweluje ją duży deficyt w handlu z Chinami i Rosją.
jmk/