Prezydent przemawiał we wtorek przed połączonymi izbami parlamentu, które zebrały się z okazji 150. rocznicy urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego. W obradach wzięli udział: premier Beata Szydło i ministrowie jej gabinetu, a także m.in. I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf, byli premierzy: Leszek Miller i Waldemar Pawlak, rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar i metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.
"Inaugurujemy dzisiaj obchody wielkiego święta wolności. Jubileusz stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości będzie z jednej strony okazją do namysłu nad przeszłością, ale z drugiej strony chciałbym także, aby był istotną cezurą. Momentem ważnym z punktu widzenia naszej przyszłości, naszej drogi ku nowym czasom" - oświadczył prezydent.
Andrzej Duda podkreślił, że po stu latach od odzyskania niepodległości "o narodzinach, rozwoju i końcu II Rzeczypospolitej, dyskutujemy dziś spokojniej, z większą dozą obiektywizmu". Dzięki temu - podkreślił prezydent - możemy pełniej korzystać z doświadczeń Polaków z tamtego okresu. Jak zaznaczył, "czynimy tak, bo potrafimy czerpać siłę i inspirację z każdego zrządzenia losu, bo umiemy przezwyciężyć każdą trudność, bo jesteśmy narodem silnym, dumnym i wytrwałym". "I nigdy, przenigdy się nie poddajemy" - podkreślił prezydent.
Prezydent zaznaczył, że dziś identyfikujemy się z Polakami sprzed stu lat, "bo dzisiaj również stoimy wobec wyzwań ? innych, ale nie mniej istotnych dla budowania siły państwa i narodu".
"Warto w tym miejscu przytoczyć mocno zapamiętane przeze mnie słowa pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które wygłosił 11 listopada 2009 roku. Powiedział wtedy: +Mój przekaz na dziś to polskie państwo. Polskie państwo to wartość, na której dziś się trzeba skoncentrować, która jest tak ważna, że od sprawności Rzeczypospolitej, tego właśnie państwa, zależy nasze przyszłe powodzenie+" - powiedział prezydent.
Andrzej Duda zaznaczył, że jubileusz stulecia odzyskania niepodległości, to czas ostatecznego odrzucenia niewiary we własną wartość i własne siły.
"Odrzućmy wpajany nam od lat fałszywy wstyd dotyczący naszej narodowej historii i tożsamości. Dosyć poczucia zależności ? niepewności co do tego, czy możemy podążać własną drogą. Dość wmawiania, że nie stać nas na własne, suwerennie określane cele i aspiracje. Nie tak powinno się kierować polskimi sprawami" - oświadczył prezydent.
Przekonywał, że nadeszła też pora, "aby istotą naszego życia publicznego przestało być nieustanne, wyniszczające starcie wrogich plemion". "Czas na rzeczową debatę w gronie rodaków. Na rozmowę pomiędzy depozytariuszami bezcennego dobra, którym jest nasze wspólne, niepodległe państwo" - podkreślił prezydent.
Zaznaczył, że Polska nie jest niczyją własnością, ale dobrem, które mamy obowiązek pomnażać. "Wykonamy to zadanie, jeżeli zostawimy po sobie silniejsze państwo i dojrzalsze, bardziej zjednoczone społeczeństwo" - oświadczył. Podkreślił, że jeżeli się to nie uda, historia nazwie nas pokoleniem straconym.
Andrzej Duda zaznaczył też, że pora, by Polska była państwem, które gwarantuje "rzeczywistą równość wszystkich Polaków wobec prawa ? bez względu na poglądy, pochodzenie, pozycję materialną czy status społeczny".
Prezydent zaakcentował również znaczenie trwałego, dobrego i sprawiedliwego prawa, sprawiedliwych i sprawnych sądów oraz nowoczesnych urzędów.
Andrzej Duda opowiedział się za ładem ustrojowym, w którym "kompetencje władz ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, będą jasno rozgraniczone", a "na konkretnych osobach sprawujących funkcje publiczne spoczywać będą konkretne, jasno określone obowiązki". Za ich wypełnienie - przekonywał - powinno się ponosić "pełną osobistą odpowiedzialność".
Po tych słowach prezydenta na sali plenarnej Sejmu rozległy się oklaski.
Politycy PO i Nowoczesnej przynieśli na salę plenarną białe róże. Część polityków Nowoczesnej miała też egzemplarze konstytucji. Po wygłoszeniu przez prezydenta orędzia, opozycja skandowała "konstytucja, konstytucja". Obóz rządzący entuzjastycznie reagował na słowa Andrzeja Dudy, wznosząc oklaski, podczas gdy politycy opozycji wyrażali swoją dezaprobatę.
Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny
jma/