Wolontariusze Bona Fides z Białorusi, Armenii i Francji sprawdzali skuteczność informacji turystycznej w 16 miastach na terenie całego regionu. Robili to na kilka sposobów - telefonicznie, osobiście i online. Wiele jeszcze jest do zrobienia, bo do europejskich standardów nam sporo brakuje.
"Wyróżniliśmy dobre i złe praktyki. Najlepszym z Centrów Informacji Turystycznej, które sprawdzaliśmy, okazało się to w Katowicach. Co bardzo cieszy. Najsłabiej wypadły Wisła i Zawiercie" - mówi Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Aktywności Obywatelskiej Bona Fides. - W części traktuje się turystów mało poważnie, a pracownicy po prostu wolą zignorować problem nie odpowiadając na pytania czy odsyłając do ulotki w języku niezrozumiałym dla zagranicznego turysty - dodaje.
Trudne pytania
Niestety, w niektórych Centrach Informacji Turystycznej dużym problemem okazał się brak znajomości języka angielskiego, co ujawniało się w trakcie rozmów telefonicznych. Wolontariusze pytali m.in. o numery telefonów i adresy do tanich hosteli i domów wypoczynkowych, chcieli uzyskać Informacje na temat dojazdu z poszczególnych miast do Katowic używając transportu publicznego (ceny biletów, czas przejazdu, rozkład jazdy pociągów i autobusów), dopytywali również o wydarzenia kulturalne odbywające się w mieście i pobliskich miejscowościach. Najlepiej wypadł Ogrodzieniec, gdzie uzyskano odpowiedzi na wszystkie pytania, nieco słabiej Ustroń i Bielsko Biała. Bardzo słabo wypadł Racibórz.
"Pracownik CIT nie mówił po angielsku, poprosił, żeby zadzwonić za 5 minut, a potem nie odbierał telefonu - wyjaśnia Anna Staniek z Bona Fides.
Ze złej strony zaprezentowano się również w Zawierciu. "Pracownik CIT poprosił o wysłanie pytań drogą elektroniczną, na zadane pytania nie otrzymano żadnej odpowiedzi - zaznacza Anna Staniek.
W Chorzowie na dwóch pracowników, tylko jeden mówił po angielsku w stopniu podstawowym. W Wiśle też tylko jedna osoba w stopniu podstawowym posługiwała się językiem angielskim, a na stronie internetowej CIT podano błędny numer telefonu. W Cieszynie natomiast osoba obsługująca telefon w ogóle nie mówiła po angielsku.
Tylko nieco ponad 56 proc. monitorowanych CIT posiada angielską wersję strony, w większości przypadków jest ona uboższa od polskiej wersji. To jednak nie wszystko, bo pracownicy CIT-ów mają też duże problemy z inicjatywą.
"W większości CIT pracownicy nie wykazują się inicjatywą. Odwiedzający, by się czegoś dowiedzieć, musi zadawać pytania o każdą kwestię. Pozytywnie na tym tle wyróżnia się Żywiec, gdzie pracownik dopytywał się, jakiego typu atrakcje najbardziej interesują klientkę, żeby jej jak najlepiej doradzić" - napisano w raporcie.
Wizyty wolontariuszy w takich miastach jak Bielsko-Biała, Częstochowa, Katowice, Szczyrk, Sosnowiec, Ogrodzieniec, Piekary Śląskie i Żywiec wypadły bardzo dobrze. Pracownicy CIT byli bardzo uprzejmi i wyjaśniali, jak dotrzeć do miejsc, o których mówili; w razie potrzeby szukali dodatkowych informacji w Internecie; posługiwali się dobrze językiem angielskim; w Żywcu dodatkowo pracownik dopytywał, jakiego typu atrakcje najbardziej interesują klientkę, żeby jej jak najlepiej doradzić.
Źle natomiast wypadły:
Wisła: tam pracownik CIT nie wykazał się uprzejmością; większość ulotek, które wręczył była w języku polskim. Zawiercie: Tam pracownik nie wykazał się zbytnią uprzejmością, po każdym pytaniu kierował się do biura, żeby przynieść ulotkę, nie pokazywał jednak lokalizacji wspominanych miejsc. W pewnym momencie pracownik CIT zostawił klienta samego. Powiedział, że idzie do biura po ulotki, ale już nie wrócił.
Cieszyn: Pracownik CIT nie mówił po angielsku, trudno było więc od niego uzyskać jakieś informacje.
Źródło: Bona Fides
mp/