polka   Niestety sanepid przez lata nie dorobił się opinii- istytucji bezstronnej, broniącej jedynie czystości i porządk.
W Polsce panują wciąż jakieś dziwne przepisy, ktore często tlumaczone sa wymaganiami Unii Europejskiej lub jakimis innymi. Dziwne, że one głównie dotyczą Polski. W Wielkiej Brtanii nie istnieje taka instytucja jak sanepid( o zgrozo) i nie ma książeczek sanepidu, proszę państwa to dopiero jest syf- a ludzie jakoś dają radę. Jak widać my ciągle musimy sie dostosowywać- (choć jesteśmy i tak o wiele wyżej w jakości usług- może oprocz obsługi) ale do czego; stare kraje UE mają tak skostniale przepisy, że my z takimi nie mielibyśmy szansy nawet zapytać się, czy mamy szansę na czlonkostwo. I przy tym skostniłlym ,prawie, gdzie ludzie z grzybicami i innymi świnstwami pracują w szkołach, urzędach a nawet pakuja żywność to u nas w Polsce jest higienicznie.
Ale do sedna: jednego czego można sie uczyc od UK to tego jak radza sobie z takimi przypadkami. Wystarczy jeden (nawet anonimowy) telefon aby na takiego delikwenta posyapała sie lawina kontroli i to nie tylko taj od czystości. Bez względu na przewinienie wysyłana jest cala grupa kontrolerów. I uwierzcie mi czy to sklepikarze, czy restauratorzy drżą- bo nasza skarbówka przy takiej kontroli to pikuś.
Kilka tygodni grzebania w papierach, towarze, kontaktach z personelem- nie jest wesoło. pracodawcy boją się bo nie chca tracic czasu na takie kilkutygodniowe kontrole i kary na każdej gałęzi działalności. No ale w UK nie istniej coś takiego jak łapówka, nic sie nie da przyspieszyć, na wszystko są procedury I ich sztywno sie trzyma. Praca to praca.
Może u nas powinno się tak do tego podchodzić. Ale czy sąsiad zrozumialby, że donieśliśmy na niego do sanepidu, bo zatruł nasze dziecko- wątpię. Nie w POlsce. On zapewne rozglosiłby, że nasz potomek zatruł się bo zjadł za dużo… Bo my Polacy brzydzimy sie donosicielstwem, mamy to jakoś zakorzenione a przecież społeczenstwo obywatelskie powinno interweniować. Nie donoszę na sąsiada ale nieuczciwego sklepikarza co nie zwalnia mnie z tego aby w niedzielę mówić mu w dalszym ciągu dzień dobry.
Co do prasy. Szkoda, że w POlsce mimo wielu zmian wciąż nie mozna publicznie napiętnować przestępców. Prawo broni dobrego imienia winowajców.jestesmy w Unii uczmy sie najlepszych rozwiązan.
I znowu przykład z Wysp. W UK pokazują zdjęcie nawet nieletniego złodziejaszka, podaja imię I nazwisko a nawet adres (czasami to przesada) –I napietnowanie w spoleczeństwie jest. Wyobraźcie sobie, że bilgorajska ma na swoich łamach ma kronikę policyjną, gdzie nawet dwuzdaniowa wzmianka opatrzona jest fot. I nazwiskiem kierowcy, ktory jeździ po pijanemu- efekt albo sąsiedzi pilnowaliby aby nie wychodzić z domu kiedy pan Staszek pije- bo lubi sobie pojeździć albo zawiadamialiby policję. I nie nie ma w tym nic złego, oni nie donosza na p. Staszka ale potencjalnego mordercę. A u nas… szkoda gadać. Bandyci maja wieksze prawo jak poszkodowany.
Ale wrocmy do sanepidu. A może nasz biłgoraski oddział uchwaliłby laur sanepidu dla najczystrzej restauracji, sklepu… itp. Albo gwiazdjki- taki lokalny przewodnik sanepidu. Jeżeli nie można piętnować bruduiI nieuczciwośći, nagradzajmy uczciwych i ich starania. To nam wolno. I wowczas dziennikary napisze jaki to sklepi i kto jest właścicielem i zrobią djęcie. A biłgorajskiemu sanepidowi przywróciłoby to zaufanie konsumentów. A taką zabawę można pociągnąć dalej, laur konsumenta, zadowolonego pracownika itp. A wszystko to pod patronatem redakcji. Polecam