Jeszcze do niedawna Mikołaj był pełnym energii, rezolutnym i bardzo radosnym chłopcem. W tym roku miał pójść do pierwszej klasy i rozpocząć naukę w szkole podstawowej. Niestety, 2 września zamiast na rozpoczęcie roku szkolnego, trafił do szpitala.
- Kilka miesięcy temu zaczęliśmy zauważać niepokojące objawy w funkcjonowaniu naszego Mikołaja. Oczy synka zezowały, bardzo bolała go głowa, był niespokojny. Przez pewien czas usprawiedliwialiśmy to upałem, ale z czasem zaczęliśmy podejrzewać udar. Nie spodziewaliśmy się jednak, że diagnoza będzie dużo gorsza.. - opisują rodzice chłopca.
Po przeprowadzeniu tomografii i rezonansu magnetycznego lekarze zdiagnozowali u Mikołaja rozlanego glejaka pnia mózgu. - Przychodzą czasem takie momenty w życiu, kiedy wszystko traci sens, kiedy po prostu cały świat się wali, serce pęka. Taki dzień nastąpił u nas, kiedy usłyszeliśmy diagnozę naszego Mikusia - mówią rodzice.
Synek przeszedł biopsję, po której musiał od nowa uczyć się wszystkich podstawowych czynności. Niestety, jego stan z dnia na dzień się pogarsza. - Nie wchodzi sam po schodach, widzi podwójnie, bardzo niewyraźnie mówi. Miki uwielbia układać lego - jest bardzo sfrustrowany, bo teraz przychodzi mu to z trudem - opisują.
Rodzina szukała ratunku wszędzie, gdzie to możliwe. Udało się znaleźć klinikę we Francji, która oferuje bardzo skuteczne leczenie. Niestety, jest ono niezwykle kosztowne. - Poza samym leczeniem musimy zabezpieczyć środki również na transport, zakwaterowanie, pobyt… Ta sytuacja jest dramatyczna, ale wiemy jedno - nigdy się nie poddamy. Nadal szukamy ratunku w innych miejscach, żeby mieć też inne możliwości - zapewniają rodzice.
Aby Mikołaj mógł rozpocząć leczenie, potrzebne są ogromne fundusze. - Oboje pracujemy, ale sami nigdy nie zdołamy uzbierać potrzebnej kwoty. Prosimy, pomóżcie nam ocalić ukochanego synka - apelują.
Każda pomoc jest na wagę złota. Osoby chcące wesprzeć Mikołaja w walce z chorobą mogą dokonywać za pośrednictwem portalu siepomaga.pl: https://ww