Fot. Marek Ziemichód
Nagrodzony utwór pt. "Z Kraszewskim pod ręką" ma formę reportażu inspirowanego zapiskami Kraszewskiego z podróży po Polesiu i Wołyniu. Iwona Danuta Startek opisuje w swoim utworze miejscowości naszego powiatu oraz powiatu janowskiego, zagłębia się w regionalną toponomastykę, świat kultury i tradycji.
To już kolejna literacka nagroda biłgorajskiej autorki, która w tym roku w czerwcu zdobyła II nagrodę w Międzynarodowym Konkursie Poetyckim im. Józefa Bursewicza w Szczecinie oraz dwa ogólnopolskie wyróżnienia: w II Pedeutologicznej Wiośnie Poezji w Warszawie oraz w XIII Międzynarodowym Konkursie Jednego Wiersza o Puchar Wydawnictwa Św. Macieja Apostoła Lublińcu.
Poniżej fragment nagrodzonej pracy:
Z Kraszewskim pod ręką
Gdy powstawało miasto, wyznaczenie terminu jarmarku było oznaką przywileju. Dwa, trzy jarmarki w roku oznaczały większe przywileje. Dzisiaj, kiedy na rogatkach nie pobiera się myta, jarmarki mogą odbywać się co tydzień. Ale i jarmarki się zindywidualizowały i każde miasto chce mieć własny, niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju, ściągający rzesze turystów. Włodarze sięgają po historię, po tradycyjne nazewnictwo. W Biłgoraju jest Jarmark Kresowy, w Janowie Lubelskim dwudniowy festiwal kaszy Gryczaki, w Zamościu Jarmark Hetmański, w Lublinie ogromny wielokulturowy i międzynarodowy Jarmark Jagielloński. Byłam na każdym z nich.
[…]
I zawsze jest muzyka. Z jednej strony dymią kowalskie stoiska, dźwięczą blachy, syczą hartowane żelaza, z drugiej opoczyński zespół ludowy śpiewa starodawne pieśni, a z daleka dobiegają wysokie tony drewnianych i glinianych fujarek, piszczałek i okaryn. Zatrzymałam się przy duecie lirnika i skrzypka z Ukrainy. Dziadek z pomarszczoną twarzą kręcił korbową lirą, młody czarnobrody zawodził nostalgicznie na skrzypeczkach. Do futerału wpadały drobne monety. Na drugim krańcu jarmarku młody, lecz również brodaty muzyk i garncarz z Białorusi uczył grać na glinianych świstawkach i okarynach. "Zagra pan na baranku?" I słychać tony wysokie jak z górskich hal. "A żabka jak śpiewa?" "To okaryna" - pada wyjaśnienie i leci tęskna melodia wzdłuż deptaku. Każda gliniana figurka miała dziurkę, przez którą sprzedawca przewlekał rzemyczek i zawieszał na szyi kupującego. A na Grodzkiej usadowiła się rodzinna kapela, najmniejszy chłopiec wystukiwał rytm na bębenku. Wokół przystawał wielojęzyczny tłum. Na wprost Trybunału dwaj lutniści grają na biłgorajskich sukach. Zbigniew Butryn, lutnik i rekonstruktor suki twierdzi, że właściwie powinna się nazywać suką kocudzką, bo tam powstał wzór instrumentu. Mniejsza o nazwę, podziwiam technikę gry paznokciowej. Kiedyś sobie taką kupię, tylko kto mnie nauczy grać?