Gazeta Biłgorajska - Skąd u Pani zamiłowanie do folkloru?
Anna Iskra - Myślę, że częściowo bierze się to ze środowiska w którym się wyrasta. Ja wychowałam się na wsi. Z dzieciństwa pamiętam jaką obyczajowość mieli jeszcze moi dziadkowie, sąsiedzi, bliższa i dalsza rodzina. Jaką wagę przywiązywali do tradycyjnych zachowań w okresie na przykład świąt, wesela. A później, w okresie moich studiów na UMCS w Lublinie, zetknęłam się z Zespołem Tańca Ludowego UMCS. A kiedy rozpoczęłam pracę z moim zespołem, siłą rzeczy to zainteresowanie się pogłębiło i trwa do dziś. Chociaż teraz trudno jest mówić o żywym folklorze, ale raczej o folkloryzmie, z którym mamy do czynienia poprzez funkcjonujące zespoły folklorystyczne i ludowe, które dawną tradycję przedstawiają, a przecież nie zachowują w życiu codziennym, jak to miało miejsce kiedyś.
- Co w folklorze biłgorajskim zachwyca Panią najbardziej?
- Jest to trudne pytanie, łatwiej by było odpowiedzieć, co nie zachwyca. Na pewno jest to piękny strój regionalny, wzruszająca pieśń - szczególnie pieśń obrzędowa weselna czy pieśni dunajowe. W tańcu naturalność zachowania w zależności, czy jest to taniec żywiołowy jak polka, oberek, kozak, czy też spokojniejszy jak walczyki czy mazurki. A także to, co tej naszej rodzimej kulturze ludowej dodaje takiego dodatkowego smaczku wynikającego z mieszania się polskości z wpływami kultury żydowskiej i ruskiej. Taka ludność zasiedlała nasze tereny i trzeba mieć do tego zjawiska szacunek.
- Skąd czerpała Pani materiały do tej publikacji?
- Oczywiście z istniejącego już piśmiennictwa w tym przedmiocie. Trochę tego jest. Wiele czasu spędziłam w Bibliotece Łopacińskiego w Lublinie, Bibliotece Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej czy w Muzeum Lubelskim na Zamku. Odwiedzałam również inne muzea, w tym muzeum antropologii i etnografii w Petersburgu. No i oczywiście nasza zagroda Sitarska, gdzie znajdują się eksponaty strojów. Bardzo wiele informacji zawierają ryciny i prace malarzy polskich, stare pocztówki itp. Kaplica pw. św. Marii Magdaleny w Biłgoraju, w której znajdują się obrazy wotywne. Żeby zrozumieć temat, o którym chce się pisać, trzeba mieć także wiedzę z zakresu antropologii kultury i etnografii. Poza tym w mojej publikacji wykorzystuję, oprócz zdjęć i rycin archiwalnych obrazujących strój biłgorajski, bardzo dużo zdjęć współczesnych. Są to zdjęcia zespołów folklorystycznych z naszego terenu, które dla swoich potrzeb według istniejących opisów odtworzyły strój biłgorajski i używają go do swoich prezentacji. Mówimy tu o stroju odświętnym.
Moim zamierzeniem było aby właśnie w tej publikacji zawrzeć dostępne informacje o tym, jak ten strój wyglądał kiedyś i jak on został odtworzony dziś. Dlatego jest takie zderzenie zdjęć archiwalnych i zdjęć zupełnie współczesnych.
- Jak długo pisała Pani tę książkę? Czy było łatwiej czy trudniej niż w przypadku pierwszej pod tytułem "Biłgorajska ty ziemico"?
-Moja pierwsza książka oparta była na badaniach, które prowadziłam na terenie Biłgorajszczyzny. Ta taka nie jest. Oparta jest na dostępnej literaturze przedmiotu, a jej walorem jest duża liczba zdjęć. Trochę to czasu zajęło. Większość materiałów miałam już zebranych kilka lat temu. Trzeba było to uporządkować, przemyśleć koncepcję itd. I dojrzeć do tego momentu.
- Do jakiego grona czytelników jest kierowana?
-Myślę, że do każdego, kto chce wiedzieć, jak strój biłgorajski wyglądał i jak się zmieniał w czasie. Może to być dobry materiał promocyjny dla miasta, gminy czy powiatu, które ją zakupią. Mogą z tego skorzystać szkoły, zespoły folklorystyczne. Ze względu na dużą ilość fotografii ułatwiony jest przekaz informacji. Lepiej zapamiętujemy to, co widzimy niż to, co słyszymy.
- Czy są jakieś publikacje dotyczące stricte stroju biłgorajskiego, czy to jedyna taka pozycja?
-Tak, takie publikacje są. Znajdziemy opisy dokonane przez Barbarę Kaznowską-Jarecką w Atlasie Polskich Strojów Ludowych, w XVI tomie Dzieł Oskara Kolberga, w którym opisuje stroje Lubelszczyzny, w tym stroje sitarzy biłgorajskich. Pisał także o tym J. Świeży, J. i A. Czerpińscy i oczywiście Michał Pękalski. A także Janina Petera, Sabina Dados. W 1981 r. powstała bardzo ciekawa praca magisterska, napisana przez panią Alinę Szubiak, dotycząca biłgorajskiego stroju mieszczańskiego. W wielu publikacjach i ze względu na jego zasięg terytorialny, strój ten jest opisywany jako strój biłgorajsko-tarnogrodzki. Nie wyważam więc zamkniętych drzwi i nie jestem tutaj odkrywcą. Za to bardzo starałam się, aby w mojej publikacji znalazły się opisy i informacje autorów z istniejącego przecież piśmiennictwa, oraz bogaty materiał zdjęciowy. Literaturę, z której korzystałam, zawarłam w bibliografii do mojej książki.
- Czy w trakcie swojej pracy z ZTL"Tanew" przykładała Pani dużą wagę do stroju tancerzy?
W tej materii byłam bardzo wymagająca. Zależało mi bardzo, aby stroje, które młodzież nosi do swoich prezentacji scenicznych były zgodne z kanonem. Nie powiem chyba nic nowego, ale czy to w dawnych, czy współczesnych czasach kobiety i mężczyźni chcą się sobie podobać, młodzież chce imponować kolegom. Strój temu sprzyja i może naszą urodę podkreślić, jeżeli będzie zadbany i estetyczny albo wręcz odwrotnie. Dobrze noszony, pokazuje również piękno samego stroju. A o to przecież chodzi, aby nasze dziedzictwo pokazać zgodnie z tradycją i pięknie.
- Czy ma Pani w planach kolejne publikacje?
Jakieś pomysły mam, ale na razie za wcześnie o tym mówić, bo nie wiadomo jak to się jeszcze potoczy.
- Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.