Dobre chęci
To miał być prezent. Mąż w tajemnicy przed żoną wyszukał na jednej z aukcji śliczny telefon komórkowy. Atrakcyjna cena, wygląd bez zarzutów, wprawdzie używany, ale w świetnym stanie, a opis przedmiotu nie skłaniał do zastanawiania się nad ofertą, była tak korzystna, że nie można było jej przepuścić. Okazało się jednak, jak to często bywa, że było to zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Przedmiot nie okazał się jednak cegłą lub stertą papierów. Bynajmniej, telefon został dostarczony szczelnie zapakowany, był nawet sprawny, ale…
Zawsze jest jakieś "ale"
Po uregulowaniu rachunku, 18 czerwca br., mieszkaniec Biłgoraja, otrzymał przesyłkę. Rozpakował, wręczył żonie, która była zachwycona nowym modelem telefonu. Radość szybko ustąpiła miejsca złości i rozczarowaniu. Okazało się bowiem, że owszem telefon działał, ale niesprawny był za to wbudowany w niego aparat. - Nie zrażając się wadą, postanowiliśmy z mężem odesłać mój prezent z powrotem do sklepu, żeby usunęli usterkę. Zresztą nie zrobiliśmy tego na własną rękę, wszystko było wcześniej telefonicznie uzgadniane z firmą, mięli w ramach reklamacji naprawić wadliwą część - relacjonuje Magdalena S.
Telefon przejechał całą Polskę… dwa razy
Było to 29 czerwca tego roku. Przesyłka została szczelnie zapakowana i odesłana za pośrednictwem poczty, oczywiście za potwierdzeniem odbioru. Wydawało się, że już niedługo pani Magdalena będzie mogła znów cieszyć się z miłego prezentu. Jednak, gdy paczka wróciła do nadawcy, zamiast radości było kolejne rozczarowanie. Okazało się, że listonosz nie zastał na miejscu adresata, zostawił więc awizo. Niestety nikt z firmy, która sprzedała wadliwy telefon nie pofatygował się po odbiór przedmiotu. Zgodnie z prawem, po dwóch tygodniach, gdy minął termin odbioru, poczta oddala przesyłkę nadawcy. Była już połowa lipca.
Po kilku nieudanych próbach skontaktowania się ze nieuczciwym sprzedawcą, nastąpił przełom. Biłgorajanom udało się skontaktować ze sklepem. - Jak już się dodzwoniliśmy, bardzo miła pani Katarzyna Rz. powiedziała, że niepotrzebnie wysłaliśmy telefon pocztą, zamiast kurierem, ale możemy odesłać go ponownie i postarają się rozwiązać problem - dodaje Marcin S. Posłuchali rady. 26 lipca po raz drugi zapakowali feralny przedmiot i wysłali do Szczecina. Niestety sklep i tym razem nie stanął na wysokości zadania. Kilka dni później, 30 lipca odesłał telefon, a wraz z nim pismo informujące o nieuwzględnieniu reklamacji z powodu przekroczenia terminu, a na to było 30 dni, czyli od 18 czerwca do 18 lipca.
Gdzie ta uczciwość?
W piśmie nie było nawet mowy o tym, że nie z winy klienta przesyłka przeleżała na poczcie dwa tygodnie, czyli połowę czasu, w trakcie którego możliwy był zwrot towaru. Trzyzdaniowa informacja ograniczała się do odmowy przyjęcia reklamacji. Co ciekawe w piśmie podana została inna nazwa telefonu niż tego, który został sprzedany małżeństwu S. Pomyłka wynikała zapewne z faktu, że pudełko w któro zapakowany był przedmiot pochodziło od innego modelu telefonu (tego który został ujęty w piśmie). Wniosek jest prosty. Pracownicy sklepu nawet nie zajrzeli do środka, nie sprawdzili telefonu, spisali jedynie nazwę przedmiotu z pudełka, a ta była niezgodna z faktycznym zakupem.
Młode małżeństwo poniosło dość duże straty. Sam telefon kosztował 274 zł, do tego należy doliczyć kilka przesyłek. - A w serwisie powiedzieli, że wartość tego telefonu to ok. 80 zł, z powodu zepsutego modułu, którego naprawa kosztowałaby nas kolejne 100 zł. Chciałabym go oddać i nie denerwować się już tą sytuacją - mówi Magdalena S. Nie jest to jednak proste, gdyż od momentu odesłania towaru wraz z pismem sprzedawca nie odbiera żadnego z dwóch telefonów, nie odpisuje też na maile.
Co teraz robić?
Wydawać by się mogło, że z tak zawiłej sytuacji nie ma wyjścia, jednak najprostsze rozwiązania są zazwyczaj najlepsze. Jak najszybciej trzeba powiadomić o fakcie policję. - Wiele osób zastanawia się nad zgłoszeniem oszustwa organom ścigania, często powodem takiego zachowania jest mała suma pieniędzy, którą stracił poszkodowany. Ale jeśli ktoś się zdecyduje na złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, na pewno postaramy się rozwiązać sprawę - mówi aspirant Tomasz Kasprzyk i dodaje, że niestety niewielka ilość osób decyduje się walczyć o swoje prawa, a często samo zgłoszenie potrafi przestraszyć nieuczciwych sprzedawców.
Jest także możliwość interwencji ze strony Powiatowego Rzecznika Praw Konsumentów. Poza udzieleniem konsultacji prawnej, powie poszkodowanym osobom co powinni zrobić, ma on także możliwość podjęcia odpowiednich kroków. Może np. wystosować pismo, na które sprzedawca będzie zobowiązany odpowiedzieć. W Biłgoraju funkcję Rzecznika Praw Konsumenta pełni Zenon Małysz.