Forma obydwu zespołów przed pierwszym meczem ligowym była dla kibiców dużą niewiadomą. Bo co innego sparingi, a co innego gra o punkty. Mecz rozpoczął się od wzajemnego badania się i ostrożnych ataków z obydwu stron, trwałoby to pewnie jeszcze długo gdyby nie sytuacja z 9 min, która zmieniła bieg wydarzeń. Rzut wolny dla Tanwi, prawie przy narożniku linii środkowej boiska wykonywał Łukasz Solak i kropnął bezpośrednio na bramkę. Bramkarz gości widocznie zlekceważył to zagranie i … musiał wyciągać piłkę z siatki. Stracona bramka nie była dostateczną mobilizacją dla gości, którzy co prawda starali się atakować, ale czynili to bez przekonania. Gospodarze być może już wtedy zaczęli szanować wynik, poświęcając więcej uwagi na grę destrukcyjną z ewentualnymi zagraniami długich piłek na swoich napastników.
Przez większość tej części meczu, gra toczyła się w środkowej strefie, gdzie zawodnicy obu zespołów skomasowali swoje siły. Widzowie obserwowali dużo biegania i walki, mało było natomiast płynnych akcji i sytuacji bramkowych. W 30 min po akcji Brodaczewskiego lewą stroną, Tur powinien wyrównać. Tomasz Kryk otrzymał idealne zagranie na środek pola karnego i zamiast spokojnie zgasić piłkę i kopnąć do bramki, pospieszył się i uderzył z powietrza w... powietrze. Najgroźniejsza akcja Tanwi miała miejsce w końcowych minutach. Piotr Niemiec ni to strzelił z ostrego kąta, ni dośrodkował wzdłuż linii bramkowej i Derewecki z najwyższym trudem zdołał przenieść piłkę nad głową nadbiegającego napastnika. W drugiej części meczu Tur zaczął atakować z większą pasją, wyraźnie spychając gospodarzy do obrony. Zespół Tanwi oddał gościom wówczas zbyt dużo pola gry, ograniczając się do nielicznych ataków z kontry. Dobrze zorganizowana obrona Tanwi grała jednak pewnie i skutecznie, nie dopuszczając przyjezdnych do czystych sytuacji strzeleckich. Napastnicy z Turobina wielokrotnie strzelali w tym okresie na bramkę Kulnianina, jednak większość tych strzałów była blokowana przez ofiarnie grających obrońców Tanwi. Dobre okazje na wyrównanie mieli Brodaczewski w 60 i Gorczyca w 72 min, ale je zaprzepaścili.
Tur prowadził atak za atakiem, ale czynił to bez urozmaicenia, w jednostajnym tempie. Brakowało z ich strony szybszego, dokładnego rozgrywania piłki przed polem karnym. Nie najlepiej wychodziło także rozgrywanie stałych fragmentów gry, a przecież jesienią rzuty wolne i kornery były mocną stroną Kowalika i spółki. Tanew przyjęła wariant defensywny i to w zupełności wystarczyło na Tura w tym spotkaniu.
Tanew - Tur 1:0 (1:0)
Bramka: Ł. Solak 9'
Tanew: Kulnianin - Adamczuk, Cios, Gromadzki, Solak, P. Blicharz, M. Blicharz (Zań), Król (Skubis), Kowal (Rymarz), Śmieciuch, Niemiec (Szcząchor)
Tur: Derewecki - Pieczykolan, M. Kowalik, Szarlip, Woźny (Kozak), Gorczyca, Kryk (P. Lachowicz), Kowalik, Omiotek, Brodaczewski, Kotuła (Kosidło)
Sędziował: P. Ukalski