~ Indiana   Rozmawiałem z tą kangurzycą dzień przed ucieczką. Wszystko było zaplanowane od a do z. Zwierzała się, że już nie wytrzyma, że to już nie na jej nerwy. Paliła papierosa za papierosem w trakcie rozmowy, było widać, że jest jej ciężko. W końcu zaczęła mówić, że spodziewa się młodych, że nie ma na to środków, że nie wie co będzie. Była w MOPS-ie. Tam dowiedziała się, że pójdzie z torbami po porodzie. Panie z MOPS-u wprost jej powiedzieli, że nie ma w rejestrze świadczeń dla uchodźców z Australii. Była załamana. Stąd cały plan - można powiedzieć rodzinny - dodała. Mieli spakować torby, zamówili już busa wszystko było zamknięte na ostatni guzik. Ucieczka była zaplanowana w nocy, kiedy wszyscy spali. Bus miał podjechać na parking zalewu. Niestety gdy dali nogi i dotarli już na miejsce, kierowca busa wysłał tylko smsa o treści: "Nie miałem kasy fiskalnej, jestem na dołku.Przepraszam." To było jak nóż w plecy. Wtedy podjęli próbę ucieczki na własną rękę.... (torbe). To miała być szybka akcja, jeden z nich miał udawać autostopowicza, zatrzymać pojazd i uprowadzić, wtedy mogliby uciec autem. Ale niestety, kiedy zaczął zatrzymywać pojazdy jeden z kierowców wypadł z łuku dziurawej drogi i wjechał prosto w kangura.Zginął na miejscu. To był paraliż - wspomina kangurzyca. Nie mogła uwierzyć, że nic jej nie wychodzi w tym kraju, że na drogach ginął jej najbliżsi.
W chwili ustaliliśmy plan C, wysłałam kangura Bogdana, żeby zasięgnął porady niedaleko mieszkających zwierząt, jak wydostać się na najbliższy dworzec, czy nawet postój taksówek. Bogdan poszedł na jedną z posesji. Tam grupa szczeniaków, widząc obcą rasę z torbą, rzucili się na niego jak sępy. Zabrali wszystko z jego torby telefon, jedzenie, papierosy i 62 zł. Pobili go, skopali i rozszarpali.
Jednej nocy straciłam dwa najbliższe mi kangury - mówi ze łzami w oczach. Stałam po środku jezdni i płakałam, mój los był w moich rękach. Kiedy z daleka dobiegały światła reflektorów pomyślałam, że i ja skończę swój żywot. Ale auto zatrzymało się, okazało się, że to policyjny radiowóz, pomyślałam jestem uratowana, dowiedzą się że jestem z Australii, zawiadomią ambasadę wrócę do domu. A oprawcy moich najbliższych odpowiedzą za ich śmierć.
Niestety to były tylko złudzenia - wspomina już zza krat. Kierowca auta, które zabiło jej przyjaciela, zeznał, że to ona wepchnęła pod koła przyjaciela. Szczeniaki zaś, zeznali, że to kangurzyca rzuciła się na kangura Bogdana, a oni próbowali ją odciągnąć, lecz nie wygrali z siłą jej ogona i zabiła swego przyjaciela celem zagarnięcia kwoty 62 zł. Dzieci trafiły do domów zastępczych, a kangurzyca odsiaduje dożywotni wyrok za kratami.