Tegoroczne "Tatowisko" było rekordowym pod względem liczby uczestników: przyjechały 42 osoby. Rozpiętość wieku dzieci też była największa, bo najmłodsza uczestniczka miała 3 lata, a cztery najstarsze uczestniczki 15 lat.
Ośrodek, w którym zorganizowano obóz oferował wiele atrakcji dla dzieci: piękna plaża z pomostem nad jeziorem przylegającym do ośrodka, boiska do różnych dyscyplin, plac zabaw, mini osiedle domków do zabawy dla dzieci. Jednak najważniejsze na tym wyjeździe było to, by tata spędzał czas razem ze swoimi dziećmi.
- Dlatego na czas obozu mieliśmy zaplanowane różne atrakcje i zadania, które realizowaliśmy wspólnie z naszymi dziećmi: codziennie razem uczestniczyliśmy w porannej gimnastyce na świeżym powietrzu; byliśmy na wspólnej wycieczce rowerowej, by poznać choć trochę uroki Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego; odwiedziliśmy Indiańską Osadę, gdzie dzieci uczyły się tańców indiańskich, robiły opaski, uczyły się rozpalać ogień chubką i krzesiwem, a starsze dzieci strzelały z łuków. Odbyła się olimpiada sportowa z wieloma konkurencjami: bieg z przeszkodami, bieg z jajkiem na łyżce, wyścig w workach, przeciąganie liny i wiele innych. Wieczorami otwierało się kino letnie pod gwiazdami, gdzie wyświetlane były filmy animowane, a w tym czasie tatusiowie zajmowali się masową produkcję gofrów na 6 gofrownic dla swoich pociech oraz piekli kiełbaski na grillu. Odbył się również konkurs rysunkowy, na którym dzieci malowały swoje wymarzone zwierzę. Natomiast ostatni wieczór zakończył się dziecięcą dyskoteką - wylicza Jarosław Świtała, uczestnik obozu i rzecznik Stowarzyszenia "Tatowisko".
Czas "Tatowiska" był czasem zabawy oraz rozwijania nowych znajomości i przyjaźni dla dzieci, wspólnej troski o obóz i wszystkich uczestników dla ojców, ale też i czasem trudnych wyzwań i nabywania umiejętności dostosowania się do wymagań całej grupy. Czasem te wymagania i wyzwania były okupione płaczem i żalem dzieci, ale to wszystko wynagradzały wieczorne spotkania, na których dzieci codziennie dostawały symboliczne nagrody, medale i dyplomy za dzielne uczestnictwo w codziennych zmaganiach.
- W niedzielę wróciliśmy do domów, ale jeszcze przed wyjazdem padały pytania od dzieci: "Tato, kiedy następne Tatowisko?" I to jest dla nas najlepsza nagroda i ocena tego obozu od naszych dzieci - podsumowuje Jarosław Świtała.
- Zawsze będę powtarzał, że najważniejsze co możemy dać naszym dzieciom to: CZAS - zaznacza Sebastian Cybulski, pomysłodawca projektu i założyciel Stowarzyszenia "TATOWISKO" i dodaje, że w codziennym zabieganiu, pracy, życiu w pośpiechu rodzice zapominają o tym, że dzieciństwo szybko ucieka i nigdy nie wróci.
- Zatrzymajmy się chociaż na chwilę, każdego dnia, dajmy im siebie bez patrzenia w telefon, telewizor czy komputer - tylko Ty i Twoje dziecko. Wspólny czas to najlepsza inwestycja w budowanie więzi i pozytywnych relacji z naszymi dziećmi. To wszystko co robimy na naszych obozach razem z dziećmi będzie procentowało w budowaniu ich relacji ze swoimi dziećmi w przyszłości - zachęca Sebastian Cybulski.