75 lat temu 65 partyzantów, w tym jedna kobieta Wanda "Wacek" Wasilewska, zostało zamordowanych w lesie na Rapach.
W niedzielę, 30 czerwca, w kolejną rocznicę tamtych wydarzeń mieszkańcy Biłgoraja mieli okazję zobaczyć inscenizację historyczną. Była to rekonstrukcja wydarzeń z 4 lipca 1944 roku przygotowana przez Grupę Rekonstrukcji Historycznej im. por. Konrada Bartoszewskiego ps. "WIR". Zebrani w centrum miasta widzowie mogli zobaczyć, jak wyglądało wywiezienie więźniów z budynku przy ul. "Wacek" Wasilewskiej. Następnie więźniowie zostali przetransportowani do lasu w Rapach, gdzie zostali bestialsko zamordowani.
- Zanim samochody wiozące skazanych na śmierć dotarły do tego lasu doszło do uwolnienia się kilku więźniów i ich brawurowej ucieczki. Zdecydowali się na nią trzej partyzanci z piątki, którą Niemcy w pospiechu niezbyt dokładnie powiązali pod budynkiem Gestapo. Niestety eskortujący ich oprawcy szybko zorientowali się w sytuacji i posypały się serie z broni maszynowej - opowiadał o wydarzeniach z czasów II wony światowej regionalista Piotr Flor.
Przywiezieni do lasu w Rapach partyzanci byli wpędzani do wykopanego dołu, zanim to nastąpiło oprawcy zadali im dotkliwe ciosy nie tylko kolbami swych karabinów, ale także podkutymi butami żołnierskimi. - Przyczyniło się to do połamania im nosów, szczęk, żeber, kończyn, a w kilku przypadkach nawet do uszkodzenia czaszek. Ich ból i rozpacz z każdą minutą były coraz większe. Czekający na swój los widzieli przerażające sceny z udziałem swoich kolegów - mówił dalej Piotr Flor.
W końcu zostali rozstrzelani, mieli rany postrzałowe na głowie, plechach. Trzech zostało pogrzebanych żywcem. By zbrodnia ta nie wyszła na jaw Niemicy starannie zamaskowali leśną mogiłę. - To nie mogło się udać, prawda musiała zwyciężyć. Chwała zamordowanym. Obyśmy zawsze pamiętali o ich męczeństwie - podsumował regionalista.